Wpisy archiwalne w kategorii

50-100 km

Dystans całkowity:764.10 km (w terenie 160.00 km; 20.94%)
Czas w ruchu:32:57
Średnia prędkość:23.19 km/h
Maksymalna prędkość:66.80 km/h
Liczba aktywności:10
Średnio na aktywność:76.41 km i 3h 17m
Więcej statystyk

Dużo terenu :)

Sobota, 16 kwietnia 2011 · Komentarze(1)
Wczoraj zgadałem się z Gumisiem, że dzisiaj rano pojedziemy sobie do WPN-u. Umówiliśmy się na 10 i wyjechaliśmy chwilę po. Szybkie smarowanie łańcucha i jazda stała się znacznie przyjemniejsza. Zwiedziliśmy jezioro Jarosławieckie i Góreckie. Następnie pojechaliśmy na Osową Górę i 4 razy zjechaliśmy torem DH. W między czasie pojechaliśmy coś zjeść. Wracając zamiast jechać Greiserówką jechaliśmy równoległą trasą w przepięknym terenie. Mniej więcej w połowie drogi przecięło naszą drogę stado saren. Niesamowity widok :) Wyjechaliśmy w Szreniawie gdzie był ogromny festyn. Z Gumisiem rozstałem się u niego w domu, gdzie zostałem poczęstowany pyszną pomidorówką. Po chwili ruszyłem do domu. Jechało się przyjemnie, bo dosłownie nie stałem na żadnych światłach. Gdy zbliżałem się do domu postanowiłem, że przejadę się jeszcze do Strzeszynka. Okazało się że niewiele mi zostało do setki i zrobiłem jeszcze 6 kółek wokół jeziora z jedną przerwą na pomoście. Gdy wracałem spojrzałem jeszcze na ilość kilometrów i zabrakło by mi 2 km, więc zrobiłem jeszcze kółko wokół Rusałki. Szczerze mówiąc podczas ostatnich kółek byłem już dość zmęczony, ale postawiłem sobie cel i musiałem go zrealizować :)
Podsumowując:
- Chciałem podziękować Gumisiowi za towarzystwo i zupkę a Karinie za cudowny prezent na moje urodziny, który musiałem przetestować :)
- a przeprosić chciałem Karinę że nie byłem na jej zawodach i moją mamusię, że uciekłem od dzisiejszego sprzątania mieszkania :)

Nad maltę i standard :)

Wtorek, 6 lipca 2010 · Komentarze(0)
Skończyłem wcześniej pracę, więc zadzwoniłem do Gumisia czy ma ochotę się gdzieś przejechać. Powiedział, że ma jeszcze chwile ale musi jechać do Cyklotura po odbiór nowych okularów :) Pojechaliśmy więc na Kwiatową a następnie na Maltę robiąc 3 szybkie kółka i powrót na ogrody :) dobrze mi się jechało więc postanowiłem przejechać się jeszcze nad Strzeszynek :) Jestem zadowolony za średniej ponieważ połowę dystansu przejechałem po mieście :)

Masa Krytyczna i Malta

Piątek, 25 czerwca 2010 · Komentarze(1)
Na początek pojechałem po Mateusza do Skórzewa mieliśmy dużo czasu i przed masą i była ładna pogoda więc postanowiliśmy się przejechać do Strzeszynka. Pierwszą przerwę zrobiliśmy nad rusałką, gdzie kąpały się jakieś typowe wieśniaki więc postanowiliśmy się przenieść z pomostu do pobliskich sklepików na jakiegoś loda. Po konsumpcji ruszyliśmy w fajnym tempie do Strzeszynka, gdzie na tamtejszym pomoście zrobiliśmy sobie chwilę przerwy. Wracaliśmy tą sama drogą jednak trochę szybciej, bo czas nas naglił. Dojechaliśmy po Szczesia, gdzie dołączyli do nas Jarzyna i Tomasz. We czwórkę pojechaliśmy na Górczyn spotkać się z Gumisiem. Dalej już na stary rynek na masę. Tam spotkaliśmy Grzegorza z kolegą, Szymona (z wycieczki do Karpacza) również z towarzyszem i gościa z najlepszym nazwiskiem, czyli Szóstaka z Lubonia który również przyjechał z jakimś kumplem. Nie można również zapomnieć o naszym Łydziarzu, czyli Robercie :) takim składem przejechaliśmy całą masę do której w międzyczasie dołączył Młody Guma. Po masie mały wyścig ma Malcie. Niestety źle rozłożyłem moce i zająłem jedno z ostatnich miejsc. Początkowo trzymałem się z Jarzyną na drugim miejscu i tak do polowy Malty jechaliśmy trochę powyżej 40 km\h i oderwaliśmy się od innych. Po krótkim slalomie między ludźmi, uciekł mi na ok 3 długości i już nie dałem rady go dogonić i zwolniłem do 33, bo zużyłem całe zapasy sił, a reszta jechała zwartą grupą jeden za drugim i nie dało rady wcisnąć się komuś na koło, więc straciłem jeszcze więcej sił i wyprzedzili mnie chyba wszyscy. Po chwili odpoczynku postanowiliśmy zrobić jedno kółko w szybkim tempie. Udało się zrobić tylko pół, gdyż Szymon zaliczył glebę. Postanowiliśmy więc pojechać do biedronki na Starołęce, gdzie mieliśmy zrobić małe zakupy. Po chwili zorientowałem się, że nie mam plecaka. Więc potwornie zły szybko jechałem do źródełka gdzie go zostawiłem. Jechałem cały czas w okolicach 30-35 km\h i przejeżdżając przez wszystkie możliwe czerwone światła szybko dotarłem do źródełka. Gdzie ku mojemu zdziwieniu plecak sobie spokojnie leżał i pilnowało go 4 bikerów, którzy zrobili sobie przerwę, i którym jeszcze raz bardzo serdecznie za to dziękuję. Wracając do domu spotkałem moja Kuzynkę Anię z synem Bartkiem i razem zrobiliśmy sobie kółko w spokojnym tempie. Jechaliśmy razem do Hetmańskiej, gdzie się rozdzieliliśmy. Do domu już jechałem swoim tempem
przy bezwietrznej pogodzie :)

4 Jeziora i gleba :)

Sobota, 29 maja 2010 · Komentarze(0)
Rano zadzwonił do mnie Łukasz z pytaniem czy nie wyszedłbym pojeździć. Oczywiście się zgodziłem i zaproponowałem przejażdżkę po moich terenach czyli Rusałka, Strzeszynek itd. Spotkaliśmy się na Bułgarskiej przy biedronce i stąd ruszyliśmy spokojnym tempem do Strzeszynka gdzie mieliśmy pierwszą przerwę. Następnie kawałek dalej prze Kierskim. Dalej jedziemy nad jezioro Lusowskie gdzie kolejna przerwa. Następne w kolejności jest Niepruszewskie. Po oczywistej przerwie jadę odprowadzić Buka do Buku. Jadąc szeroką drogą rowerową połączoną z chodnikiem widzę w oddali że idą 4 Buczyny całą szerokością. Z powodu braku dzwonka zaczynam gwizdać, żeby się rozeszły i tak też się stało. Po zwolnieniu do w miarę bezpiecznej prędkości ok. 7m za nimi puszczam hamulce, aby sprawnie przejechać i nie przeszkadzać dalej niewiastom w rozmowie. Z niewiadomych powodów jedna z nich w tuż przede mną, postanowiła dołączyć do innych koleżanek i weszła mi od koła. Jedyne co zdążyłem zrobić to wcisnąć oba hamulce i krzyknąć prostytutkę. Po chwili oboje z Buczyną znaleźliśmy się na ziemi. Po krótkiej dyskusji co się stało, i próby dowiedzenia się dlaczego weszła mi pod koła skoro widziała że jadę, stwierdziłem że jest to bez sensu i postanowiliśmy z Bukiem jechać dalej. Po dojechaniu do biedronki sprawdziłem cze wszystko jest ok i miałem tylko zdarte kolano i łokieć i trochę pogięty pedał. Pojechaliśmy od mojego towarzysza do domu gdzie jego babcia przemyła mi rany wodą utlenioną. Zjedliśmy ciasteczka, za które serdecznie dziękuję, i wyruszyliśmy w stronę Poznania. Łukasz postanowił odprowadzić mnie do Dopiewa i tam się rozstaliśmy. I pojechałem do Poznania z prędkościom +30 km/h.
Dziękuje
Łukaszowi za wycieczkę i mam nadzieję na więcej takich wypraw.

Dziewicza Góra :)

Piątek, 7 maja 2010 · Komentarze(0)
Zadzwonił do mnie Paweł czy nie przejechałbym się na Dziewiczą Górę. Gdy usłyszałem tę nazwę od razu się zgodziłem, lecz musiałem najpierw skończyć pracę. Gdy byłem już wolny, szybko przebiłem się przez miasto na rondo Śródka. Dalej telefon do Pawła gdzie mam jechać. Dalej przegapiłem skręt w lewo, więc zrobiłem kilka kilometrów dodatkowo. Kawałek dalej uczepiłem się za autobusem i jechałem prawie bez żadnych oporów wiatru :) gdy dojechałem do Puszczy Zielonka okazało się że jest z Pawłem Tomasz. Kilka zdjęć i zjazdów z Dziewiczej bardzo wolnym tempem, ponieważ chwilę wcześniej konkretny upadek zaliczył Tomasz.
Oto kilka zdjęć:


Dalej jedziemy już odprowadzić Tomasza. Jeszcze chwila przerwy w Ikeii na hot-dogi i jedziemy już prosto do Tulec. Tam się rozdzielamy i razem z Pawłem jedziemy do Głuchowa Gdzie dostałem ciepłą herbatkę i skibeczkę z przepysznym gzikiem :) za co serdecznie dziękuję. Paweł postanowił mnie odprowadzić do stadionu Lecha. Było już ok godziny 22 więc pożyczam lampkę tylną od Mateusza i przednią od Artura. Było zimno a ja byłem w krótkich spodenkach więc trzeba było mocno nadepnąć na pedały żeby się rozgrzać. Dojechaliśmy szybko do Poznania i rozdzieliliśmy się na Bułgarskiej. Dalej ja pojechałem do domu a Paweł jeszcze pojechał na chwilę do Szczęsnego. Jak wszedłem już do domu, to mama zapytała się dlaczego jechałem deszczu (którego oczywiście nie było) :) Wszystko dzięki bardzo dobremu tempu jakim przyjechaliśmy.
Oto trasa jaką przejechałem:

Ogólnie wycieczka bardzo udana i mam nadzieję, że jeszcze nie raz pojadę na Dziewiczą Górę :)

Rozdziewiczenie Kubusia :)

Niedziela, 2 maja 2010 · Komentarze(3)
O godzinie 12:20 wyruszyłem do SkiTeam-u po zakup mojego pierwszego roweru. Wstępnie chciałem kupić biały rower, lecz po krótkiej debacie z Panem z obsługi dotyczącej koloru przekonał mnie że czarny matowy będzie najlepszy. Jednak bardzo mi się spodobały koła biało-czarne poprosiłem w serwisie żeby mi owe założyli. Oczywiście nie było najmniejszego problemu i powiedzieli że rower będzie za godzinkę w pełni gotowy do jazdy :) bardzo mnie to ucieszyło bo obiecałem mamie że pójdę z nią na zakupy. Udało mi się to wszystko załatwić i o godzinie 14:30 wyruszyłem ponownie do SkiTeam-u po odbiór maszyny. Oczywiście wszystko było gotowe, więc przyszedł czas na moja pierwsza wyprawa na własnym rowerze, która była bardzo udana. Początkowo miałem jechać tylko do Lusowa przez Kiekrz lecz wyszło jak wyszło. Rozpocząłem od Rusałki moją ulubioną drogą przy torach. Następnie oczywiście do Strzeszynka i tam pierwsza przerwa na pomoście i kilka zdjęć:


Brak miejsca na bidon oznacza brak możliwości kupna mojego ulubionego Poweraida ponieważ nie miałem go gdzie przechować. Jadę więc dalej do Kiekrza, a że jechało się bardzo dobrze to postanowiłem w końcu dojechać do Lusowa. Napisałem w końcu ponieważ mija poprzednia trasa (jeszcze na rowerze ojca) skończyła się wyjazdem w Pamiątkowie (kilka kilometrów przed Szamotułami :P). Tym razem dokładnie sprawdziłem trasę i udało się dojechać tym razem bez kuchy. Czułem się
bardzo dobrze i nie chciałem jeszcze wracać do domu. I w tej chwili przypomniały mi się słowa Pawła "Jedź tam gdzie cię nogi poniosą" :) Tak więc zamiast na Poznań pojechałem na Lusówko, następnie na Sierosław. W buzi miałem kompletną "Saharę" więc zatrzymałem się przy sklepie i kupiłem sobie Poweraida. Po chwili zastanowienia się gdzie go przechowam idealnie wpasował się w tył moich spodni, które następnie przykryłem bluzą. W ten sposób rozwiązałem problem picia :) Ruszyłem dalej i przy kortach tenisowych skręciłem na teren ogródków działkowych czyli przez tereny bardzo dobrze mi znane, dojechałem przez las do Dopiewca. Tam również chwilka przerwy na kilka zdjęć i ruszam dalej.
Oto jedno z nich:

Chcąc się pochwalić moim nowym rowerkiem Pawłowi dzwonie do niego czy jest w domu. Niestety był wtedy w innym miejscu więc udałem się w kierunku Palędzia i dalej przez Dąbrówkę i Skórzewo dojechałem do Poznania. Na osiedlu poetów znowu chwila przerwy na pokazanie mojej maszyny Monice, potem już tylko na chwilkę do Darka i już prosto do domu.
Podsumowując po pierwszej wycieczce jestem bardzo, bardzo zadowolony z tego zakupu bo jeździ się super. za brak dokładnych danych przepraszam ale to z powodu braku licznika :) Sugeruję się tylko tym co udało się nanieść na google. Starałem się oszacować czas jazdy i wyszło mi ok 2h
Cała trasa prezentowała się następująco: