Wczoraj zgadałem się z Gumisiem, że dzisiaj rano pojedziemy sobie do WPN-u. Umówiliśmy się na 10 i wyjechaliśmy chwilę po. Szybkie smarowanie łańcucha i jazda stała się znacznie przyjemniejsza. Zwiedziliśmy jezioro Jarosławieckie i Góreckie. Następnie pojechaliśmy na Osową Górę i 4 razy zjechaliśmy torem DH. W między czasie pojechaliśmy coś zjeść. Wracając zamiast jechać Greiserówką jechaliśmy równoległą trasą w przepięknym terenie. Mniej więcej w połowie drogi przecięło naszą drogę stado saren. Niesamowity widok :) Wyjechaliśmy w Szreniawie gdzie był ogromny festyn. Z Gumisiem rozstałem się u niego w domu, gdzie zostałem poczęstowany pyszną pomidorówką. Po chwili ruszyłem do domu. Jechało się przyjemnie, bo dosłownie nie stałem na żadnych światłach. Gdy zbliżałem się do domu postanowiłem, że przejadę się jeszcze do Strzeszynka. Okazało się że niewiele mi zostało do setki i zrobiłem jeszcze 6 kółek wokół jeziora z jedną przerwą na pomoście. Gdy wracałem spojrzałem jeszcze na ilość kilometrów i zabrakło by mi 2 km, więc zrobiłem jeszcze kółko wokół Rusałki. Szczerze mówiąc podczas ostatnich kółek byłem już dość zmęczony, ale postawiłem sobie cel i musiałem go zrealizować :) Podsumowując: - Chciałem podziękować Gumisiowi za towarzystwo i zupkę a Karinie za cudowny prezent na moje urodziny, który musiałem przetestować :) - a przeprosić chciałem Karinę że nie byłem na jej zawodach i moją mamusię, że uciekłem od dzisiejszego sprzątania mieszkania :)
Najpierw pojechałem z moim kuzynem do pracy i trochę powolnie kręciliśmy się po okolicach. Następnie razem z Skórzewiakiem pojechaliśmy się trochę pokręcić nad Maltą i zobaczyć odbywające się tam mistrzostwa świata w kajakarstwie. Niestety przyjechaliśmy za późno i nic nie zobaczyliśmy porobiliśmy chyba z 5 kółek i z 7 razy podjeżdżaliśmy pod górkę przy źródełku bo bardzo mi się spodobała.
Tym razem z Kariną po pracy postanowiliśmy się przejechać nad Maltę. Ok 18 byłem po nią i w spokojnym tempie przez Starołękę dojechaliśmy nad Maltę tom sobie usiedliśmy i trochę pogadaliśmy o czym tą samą drogą wróciliśmy do domu :)
Skończyłem wcześniej pracę, więc zadzwoniłem do Gumisia czy ma ochotę się gdzieś przejechać. Powiedział, że ma jeszcze chwile ale musi jechać do Cyklotura po odbiór nowych okularów :) Pojechaliśmy więc na Kwiatową a następnie na Maltę robiąc 3 szybkie kółka i powrót na ogrody :) dobrze mi się jechało więc postanowiłem przejechać się jeszcze nad Strzeszynek :) Jestem zadowolony za średniej ponieważ połowę dystansu przejechałem po mieście :)
Tego dnia postanowiłam z moją przyjaciółka Moniką, że się przejedziemy nad jeziorko. Po krótkiej analizie wybór padł na Lusowskie. Więc spokojnym tempem dojechaliśmy tam przez Skórzewo i Dąbrowę. Trochę poleżeliśmy, wykąpaliśmy się i zaczęliśmy się zbierać. Powrót już cały czas bukowską do samego Poznania :)
Najpierw pojechałem do Skórzewa po Mateusza. Następnie razem pojechaliśmy do Gumisia do Głuchowa gdzie planowaliśmy pojechać do Buku pograć w siatkówkę. Niestety ten plan nie wypalił i pojechaliśmy z powrotem do Skórzewa, żeby Mateusz mógł wyprowadzić psa. Mieliśmy tylko się czegoś napić i jechać dalej. Ale okazało się, że gra na Play Statoin 3 bardzo wciąga i wyjechaliśmy godzinę później :) Mieliśmy pojechać nad Rusałkę trochę poodbijać piłkę ale dojechaliśmy do skrzyżowania Bułgarskiej i Bukowskiej i zdecydowaliśmy że już jest z ciemno na grę w siatkówkę. Mateusz postanowił więc wrócić do domu tą samą drogą, którą przyjechaliśmy a ja z Gumisiem pojechaliśmy pod stadion Lecha, gdzie na chwilę umówiłem się z Kariną. Kiedy w końcu przyjechała Gumiś się zmył do domu a my pojechaliśmy na chwilkę do Lasku Marcelińskiego. Chwilę tam posiedzieliśmy ale potwornie gryzły komary i postanowiliśmy się gdzieś przejść prowadząc rowery. Niestety to nic nie dało i musieliśmy wracać do domów.
Na początek dnia umówiłem się z Kariną na wycieczkę do Strzeszyna. Mieliśmy się spotkać o 9 ale musiałem jeszcze iść do sklepu i ostatecznie spotkaliśmy się o 9:30. Dojechaliśmy nad jeziorko w bardzo spokojnym tempie i z jedna przerwą. w Strzeszynku poleżeliśmy trochę na kocu i niestety trzeba było wracać do domu. z powrotem już bez przerwy bo trasa przebiegała z górki. Nad rusałka spotkaliśmy Mateusza z Asią, więc chwilę pogadaliśmy i musieliśmy już uciekać bo Karina spieszyła się na trening. Dalej pojechałem na chwilę do Mateusza do Skórzewa w dość dobrym tempie. U niego chwila przerwy i jedziemy do Gumisia gdzie następnie jedziemy do WPN-u w składzie: ja, Mateusz, Artur i Gumiś. Tam wjechaliśmy na Greiserówkę, gdzie dołączył do nas Tomasz i w tym 5-osobowym składzie odjechaliśmy jezioro Jarosławieckie i Góreckie. nad jeziorem góreckim Guma zaproponował zjazd dość stromą i wymagającą górką. Ja z Arturem pojechaliśmy z nim a Mateusz i Tomasz pojechali dołem. Górka rzeczywiście była stroma i praktycznie całą przejechałem na wciśniętym na maksa tylnym hamulcu i do połowy przednim ale dałem radę bez upadku :) dalej spotkaliśmy się wszyscy przy wyspie zamkowej. Po chwili odpoczynku ruszyliśmy na Osową Górę na której zjechaliśmy trasą do dh, która była również bardzo trudna ale trochę szybsza. Na dole zrobiliśmy przerwę na szybki posiłek i trzeba było już wracać bo przed nami miała być jeszcze nocna jazda. Wjechaliśmy z powrotem na Osową gdzie odłączył od nas Tomasz. My natomiast rozdzieliliśmy się w komornikach gdzie ja z Mateuszem pojechaliśmy na Plewiska, a Gumiś z Arturem pojechali jeszcze do biedronki. W Plewiskach odłączył ode mnie Mateusz i do poznania jechałem już sam. Po dojechaniu do domu i zjedzeniu kolacji zacząłem negocjacje z moją Mamą na temat mojego nocnego wyjazdu. Niestety tym razem wygrała je mama :( ale z drugiej strony to już zbytnio mi się nie chciało i poszedłem spać. Rano zapomniałem zresetować licznika i postanowiłem do dystansu doliczyć dojazd do szkoły i troszkę jazdy po mieście w celu odebrania mojego, długo oczekiwanego, prawa jazdy :) Podczas tej trasy towarzyszył mi Piotrek.
Podsumowując byłem bardzo zadowolony z dużej ilości jazdy w terenie i z bardzo przyjemnie spędzonego poranka :)
Rano zadzwonił do mnie Łukasz z pytaniem czy nie wyszedłbym pojeździć. Oczywiście się zgodziłem i zaproponowałem przejażdżkę po moich terenach czyli Rusałka, Strzeszynek itd. Spotkaliśmy się na Bułgarskiej przy biedronce i stąd ruszyliśmy spokojnym tempem do Strzeszynka gdzie mieliśmy pierwszą przerwę. Następnie kawałek dalej prze Kierskim. Dalej jedziemy nad jezioro Lusowskie gdzie kolejna przerwa. Następne w kolejności jest Niepruszewskie. Po oczywistej przerwie jadę odprowadzić Buka do Buku. Jadąc szeroką drogą rowerową połączoną z chodnikiem widzę w oddali że idą 4 Buczyny całą szerokością. Z powodu braku dzwonka zaczynam gwizdać, żeby się rozeszły i tak też się stało. Po zwolnieniu do w miarę bezpiecznej prędkości ok. 7m za nimi puszczam hamulce, aby sprawnie przejechać i nie przeszkadzać dalej niewiastom w rozmowie. Z niewiadomych powodów jedna z nich w tuż przede mną, postanowiła dołączyć do innych koleżanek i weszła mi od koła. Jedyne co zdążyłem zrobić to wcisnąć oba hamulce i krzyknąć prostytutkę. Po chwili oboje z Buczyną znaleźliśmy się na ziemi. Po krótkiej dyskusji co się stało, i próby dowiedzenia się dlaczego weszła mi pod koła skoro widziała że jadę, stwierdziłem że jest to bez sensu i postanowiliśmy z Bukiem jechać dalej. Po dojechaniu do biedronki sprawdziłem cze wszystko jest ok i miałem tylko zdarte kolano i łokieć i trochę pogięty pedał. Pojechaliśmy od mojego towarzysza do domu gdzie jego babcia przemyła mi rany wodą utlenioną. Zjedliśmy ciasteczka, za które serdecznie dziękuję, i wyruszyliśmy w stronę Poznania. Łukasz postanowił odprowadzić mnie do Dopiewa i tam się rozstaliśmy. I pojechałem do Poznania z prędkościom +30 km/h. Dziękuje Łukaszowi za wycieczkę i mam nadzieję na więcej takich wypraw.
Dzisiaj pierwsza trasa w towarzystwie. Trochę spóźniony po powrocie z pracy przed domem czekali na mnie już PawełMateusz i Mateusz. Więc biegiem do domu się przebrać w coś krótkiego, biorę Kubusia i w drogę. Miałem duże obawy czy dotrzymam im tempa, ponieważ kiedy jechałem na pożyczonym rowerze, zawsze zostawałem za nimi. Teraz po kupie własnego pojazdu dotrzymywałem tempa nawet Mateuszowi, który prowadził na szosie. Jechało się bardzo dobrze i nawet nie czułem zmęczenia. Pierwsza przerwa przy lewiatanie w Dopiewie tam szybki batonik i jedziemy dalej. Rozdzielamy się w Komornikach, gdzie Paweł wraca do Głuchowa, Jarzyna jedzie na Szreniawę, a ja z Mateuszem wracamy do Poznania. Rozdzielamy się przy stadionie Lecha i wracam do Domu. Trasa wyglądała następująco:
Podsumowując jechało się perfekcyjnie i dowiedziałem się że z moją formą nie jest aż tak fatalnie jak się spodziewałem po poprzednich wyprawach :) Pozdrawiam całą ekipę i liczę na więcej takich wjazdów :)
Mam na imię Maciej i mieszkam w Poznaniu. Rowerem jeżdżę już jakiś czas ale to były tylko sporadyczne wycieczki z powodu braku roweru i konieczność pożyczania go od mojego ojca. Obiecałem Pawłowi i Mateuszowi, że gdy kupie już swój rower to założę bikestats więc słowo się rzekło i zakładam swój profil :) Liczę na wiele udanych wycieczek i życzę przyjemnego czytania :)