Rozdziewiczenie Kubusia :)
Brak miejsca na bidon oznacza brak możliwości kupna mojego ulubionego Poweraida ponieważ nie miałem go gdzie przechować. Jadę więc dalej do Kiekrza, a że jechało się bardzo dobrze to postanowiłem w końcu dojechać do Lusowa. Napisałem w końcu ponieważ mija poprzednia trasa (jeszcze na rowerze ojca) skończyła się wyjazdem w Pamiątkowie (kilka kilometrów przed Szamotułami :P). Tym razem dokładnie sprawdziłem trasę i udało się dojechać tym razem bez kuchy. Czułem się
bardzo dobrze i nie chciałem jeszcze wracać do domu. I w tej chwili przypomniały mi się słowa Pawła "Jedź tam gdzie cię nogi poniosą" :) Tak więc zamiast na Poznań pojechałem na Lusówko, następnie na Sierosław. W buzi miałem kompletną "Saharę" więc zatrzymałem się przy sklepie i kupiłem sobie Poweraida. Po chwili zastanowienia się gdzie go przechowam idealnie wpasował się w tył moich spodni, które następnie przykryłem bluzą. W ten sposób rozwiązałem problem picia :) Ruszyłem dalej i przy kortach tenisowych skręciłem na teren ogródków działkowych czyli przez tereny bardzo dobrze mi znane, dojechałem przez las do Dopiewca. Tam również chwilka przerwy na kilka zdjęć i ruszam dalej.
Oto jedno z nich:
Chcąc się pochwalić moim nowym rowerkiem Pawłowi dzwonie do niego czy jest w domu. Niestety był wtedy w innym miejscu więc udałem się w kierunku Palędzia i dalej przez Dąbrówkę i Skórzewo dojechałem do Poznania. Na osiedlu poetów znowu chwila przerwy na pokazanie mojej maszyny Monice, potem już tylko na chwilkę do Darka i już prosto do domu.
Podsumowując po pierwszej wycieczce jestem bardzo, bardzo zadowolony z tego zakupu bo jeździ się super. za brak dokładnych danych przepraszam ale to z powodu braku licznika :) Sugeruję się tylko tym co udało się nanieść na google. Starałem się oszacować czas jazdy i wyszło mi ok 2h
Cała trasa prezentowała się następująco: