Na początek pojechałem po Mateusza do Skórzewa mieliśmy dużo czasu i przed masą i była ładna pogoda więc postanowiliśmy się przejechać do Strzeszynka. Pierwszą przerwę zrobiliśmy nad rusałką, gdzie kąpały się jakieś typowe wieśniaki więc postanowiliśmy się przenieść z pomostu do pobliskich sklepików na jakiegoś loda. Po konsumpcji ruszyliśmy w fajnym tempie do Strzeszynka, gdzie na tamtejszym pomoście zrobiliśmy sobie chwilę przerwy. Wracaliśmy tą sama drogą jednak trochę szybciej, bo czas nas naglił. Dojechaliśmy po Szczesia, gdzie dołączyli do nas Jarzyna i Tomasz. We czwórkę pojechaliśmy na Górczyn spotkać się z Gumisiem. Dalej już na stary rynek na masę. Tam spotkaliśmy Grzegorza z kolegą, Szymona (z wycieczki do Karpacza) również z towarzyszem i gościa z najlepszym nazwiskiem, czyli Szóstaka z Lubonia który również przyjechał z jakimś kumplem. Nie można również zapomnieć o naszym Łydziarzu, czyli Robercie :) takim składem przejechaliśmy całą masę do której w międzyczasie dołączył Młody Guma. Po masie mały wyścig ma Malcie. Niestety źle rozłożyłem moce i zająłem jedno z ostatnich miejsc. Początkowo trzymałem się z Jarzyną na drugim miejscu i tak do polowy Malty jechaliśmy trochę powyżej 40 km\h i oderwaliśmy się od innych. Po krótkim slalomie między ludźmi, uciekł mi na ok 3 długości i już nie dałem rady go dogonić i zwolniłem do 33, bo zużyłem całe zapasy sił, a reszta jechała zwartą grupą jeden za drugim i nie dało rady wcisnąć się komuś na koło, więc straciłem jeszcze więcej sił i wyprzedzili mnie chyba wszyscy. Po chwili odpoczynku postanowiliśmy zrobić jedno kółko w szybkim tempie. Udało się zrobić tylko pół, gdyż Szymon zaliczył glebę. Postanowiliśmy więc pojechać do biedronki na Starołęce, gdzie mieliśmy zrobić małe zakupy. Po chwili zorientowałem się, że nie mam plecaka. Więc potwornie zły szybko jechałem do źródełka gdzie go zostawiłem. Jechałem cały czas w okolicach 30-35 km\h i przejeżdżając przez wszystkie możliwe czerwone światła szybko dotarłem do źródełka. Gdzie ku mojemu zdziwieniu plecak sobie spokojnie leżał i pilnowało go 4 bikerów, którzy zrobili sobie przerwę, i którym jeszcze raz bardzo serdecznie za to dziękuję. Wracając do domu spotkałem moja Kuzynkę Anię z synem Bartkiem i razem zrobiliśmy sobie kółko w spokojnym tempie. Jechaliśmy razem do Hetmańskiej, gdzie się rozdzieliliśmy. Do domu już jechałem swoim tempem przy bezwietrznej pogodzie :)
Najpierw pojechałem do Skórzewa po Mateusza. Następnie razem pojechaliśmy do Gumisia do Głuchowa gdzie planowaliśmy pojechać do Buku pograć w siatkówkę. Niestety ten plan nie wypalił i pojechaliśmy z powrotem do Skórzewa, żeby Mateusz mógł wyprowadzić psa. Mieliśmy tylko się czegoś napić i jechać dalej. Ale okazało się, że gra na Play Statoin 3 bardzo wciąga i wyjechaliśmy godzinę później :) Mieliśmy pojechać nad Rusałkę trochę poodbijać piłkę ale dojechaliśmy do skrzyżowania Bułgarskiej i Bukowskiej i zdecydowaliśmy że już jest z ciemno na grę w siatkówkę. Mateusz postanowił więc wrócić do domu tą samą drogą, którą przyjechaliśmy a ja z Gumisiem pojechaliśmy pod stadion Lecha, gdzie na chwilę umówiłem się z Kariną. Kiedy w końcu przyjechała Gumiś się zmył do domu a my pojechaliśmy na chwilkę do Lasku Marcelińskiego. Chwilę tam posiedzieliśmy ale potwornie gryzły komary i postanowiliśmy się gdzieś przejść prowadząc rowery. Niestety to nic nie dało i musieliśmy wracać do domów.
Na początek dnia umówiłem się z Kariną na wycieczkę do Strzeszyna. Mieliśmy się spotkać o 9 ale musiałem jeszcze iść do sklepu i ostatecznie spotkaliśmy się o 9:30. Dojechaliśmy nad jeziorko w bardzo spokojnym tempie i z jedna przerwą. w Strzeszynku poleżeliśmy trochę na kocu i niestety trzeba było wracać do domu. z powrotem już bez przerwy bo trasa przebiegała z górki. Nad rusałka spotkaliśmy Mateusza z Asią, więc chwilę pogadaliśmy i musieliśmy już uciekać bo Karina spieszyła się na trening. Dalej pojechałem na chwilę do Mateusza do Skórzewa w dość dobrym tempie. U niego chwila przerwy i jedziemy do Gumisia gdzie następnie jedziemy do WPN-u w składzie: ja, Mateusz, Artur i Gumiś. Tam wjechaliśmy na Greiserówkę, gdzie dołączył do nas Tomasz i w tym 5-osobowym składzie odjechaliśmy jezioro Jarosławieckie i Góreckie. nad jeziorem góreckim Guma zaproponował zjazd dość stromą i wymagającą górką. Ja z Arturem pojechaliśmy z nim a Mateusz i Tomasz pojechali dołem. Górka rzeczywiście była stroma i praktycznie całą przejechałem na wciśniętym na maksa tylnym hamulcu i do połowy przednim ale dałem radę bez upadku :) dalej spotkaliśmy się wszyscy przy wyspie zamkowej. Po chwili odpoczynku ruszyliśmy na Osową Górę na której zjechaliśmy trasą do dh, która była również bardzo trudna ale trochę szybsza. Na dole zrobiliśmy przerwę na szybki posiłek i trzeba było już wracać bo przed nami miała być jeszcze nocna jazda. Wjechaliśmy z powrotem na Osową gdzie odłączył od nas Tomasz. My natomiast rozdzieliliśmy się w komornikach gdzie ja z Mateuszem pojechaliśmy na Plewiska, a Gumiś z Arturem pojechali jeszcze do biedronki. W Plewiskach odłączył ode mnie Mateusz i do poznania jechałem już sam. Po dojechaniu do domu i zjedzeniu kolacji zacząłem negocjacje z moją Mamą na temat mojego nocnego wyjazdu. Niestety tym razem wygrała je mama :( ale z drugiej strony to już zbytnio mi się nie chciało i poszedłem spać. Rano zapomniałem zresetować licznika i postanowiłem do dystansu doliczyć dojazd do szkoły i troszkę jazdy po mieście w celu odebrania mojego, długo oczekiwanego, prawa jazdy :) Podczas tej trasy towarzyszył mi Piotrek.
Podsumowując byłem bardzo zadowolony z dużej ilości jazdy w terenie i z bardzo przyjemnie spędzonego poranka :)
Najpierw pojechałem do szkoły zrobić gazetkę o naszej wycieczce do Karpacza. Po chwili dołączył do mnie i p. Michała, Szczęsny. Gdy skończyliśmy już gazetkę przyjechał Gumiś. Pojechaliśmy wszyscy razem do ZSTechnicznych gdzie odbywał się nasz szkolny dzień sportu. Szczesiu i Gumiś pojechali coś załatwić do miasta, a ja prowadząc rower odprowadziłem Mateusza, którego poznałem w Karpaczu, na ogrody (czyli ok 30 min marszu) stąd taka niska średnia. Następnie pojechałem na chwilę do domu coś zjeść i spakować się w podroż nad jezioro Chomęcickie. Następnie poczekałem na Szczęsnego pod stadionem Lecha. Dojechaliśmy do Biedronki, gdzie czekał na nas Gumiś. Na chwilę przerwa u Gumisia, żeby mógł się spakować i jedziemy nad jeziorko. Trochę popływaliśmy i staraliśmy pograć w siatkę ale się nie dało :( Musieliśmy na chwilę wracać do Gumisia, gdzie zrobiliśmy przerwę na herbatkę i przepyszne racuchy, za serdecznie dziękuję :). W międzyczasie dołączają do nas Buk i Jarzyna. Oni omawiają swoją wycieczkę, a ja próbuję czasem podpowiedzieć coś sensownego. Po wszystkim Jarzyna i Szczęsny pojechali już do domów, a ja, Gumiś x2, Artur i Buk pojechaliśmy pograć w siatę z powrotem nad jeziorko. Dołączają do nas Koledzy gumisia i zaczynamy serie rozgrywek :)Żeby była jakaś motywacja to za każdy przegrany punkt cała drużyna robiła 3 pompki (wydaje się niewiele ale po rozegraniu 3 setów było czuć ramiona :)) Jedyna osoba, z którą nie dało się grać to był młody Guma (którego serdecznie pozdrawiam :)) i za każdym razem skrupulatnie liczyłem mu każdą pompkę, dzięki czemu mógł trochę przypakować :) Dalej chłopacy chcieli zrobić sobie sobie walki :) ja miałem już mało czasu więc powalczyłem tylko z Parówą i musiałem już uciekać do domu. wracałem ja już było ciemno, a ze względy, że nie miałem przedniej lampki ani kamizelki odblaskowej, postanowiłem jechać polną drogą. Dalej już szybko do domu bo bylem głodny i zmęczony. Dziękuję wszystkim za udany dzień :)
Mam na imię Maciej i mieszkam w Poznaniu. Rowerem jeżdżę już jakiś czas ale to były tylko sporadyczne wycieczki z powodu braku roweru i konieczność pożyczania go od mojego ojca. Obiecałem Pawłowi i Mateuszowi, że gdy kupie już swój rower to założę bikestats więc słowo się rzekło i zakładam swój profil :) Liczę na wiele udanych wycieczek i życzę przyjemnego czytania :)