Borne Sulinowo - Rekord życiowy :)
Środa, 26 maja 2010
· Komentarze(4)
Kategoria 200<, W towarzystwie, Zaplanowana
W końcu się zebrałem, żeby opisać wycieczkę :)
Wstałem około godziny 1:20, ponieważ wstępnie mieliśmy się spotkać o godzinie 2 na Plewiskach. Zrobiłem sobie bułki, ubrałem się i spakowałem na drogę :) Następnie dzwonie do Mateusza, żeby zapytać jak im idą przygotowania. Okazało się, że dopiero się budzą, więc ja postanowiłem sobie zrobić ciepłej herbatki i zjeść obfite śniadanie. Spojrzałem na zegarek i zobaczyłem godzinę 2:40. Zadzwoniłem więc do Pawła czy już udało się im wyjechać. Słyszałem tylko szum wiatru w słuchawce, czyli już są w drodze. Wyjechałem z domu o 2:50. Po drodze chciałem się zatrzymać w bankomacie, żeby potem już nie mieć problemu. Niestety okazał się nieczynny :(
Chwilę później dołączyłem już do ekipy i w składzie: Paweł, Mateusz, Tomasz, Mateusz, ja - rozpoczęliśmy trasę punktualnie o godzinie 3:00.
W dość gęstej mgle (przez którą niewiele widziałem w okularach) wjechaliśmy na drogę nr. 184 w kierunku Szamotuł. Tempo mieliśmy takie, żeby dobrze rozgrzać mięśnie przed długą trasą.
Pierwszy PitStop zrobiliśmy sobie przed bankomatem WBK, żebym mógł sobie wypłacić pieniądze. Niestety i ten był nieczynny :(
Oto pierwsze zdjęcie:
Założyłem kamizelkę odblaskową na plecak, żeby być lepiej widocznym dla ludzi, którzy chcą nasz wyprzedzić. Niestety przyniosło to odmienny skutek, a mianowicie stałem się obiektem drwin Pawła, który nazwał mnie "garbatym" :).
Następnie kierujemy się na Obrzycko, gdzie natrafiamy na miejscowość o bardzo ciekawej nazwie więc szybkie zdjęcie i jedziemy dalej. Oto ono:
Jedzie się bardzo dobrze ale zaczyna mnie boleć kolano. Miałem już z tym do czynienia we wcześniejszych wyprawach, więc byłem na to przygotowany. Po przejechaniu o połowy drogi do Czarnkowa kolejna przerwa przy jakimś jeszcze zamkniętym sklepie:
Dalej dojeżdżamy już do Czarnkowa, gdzie w końcu mogę wypłacić fundusze w działającym bankomacie. Dalej przerwa przy browarze czarnkowskim i oczywiście kilka fotek:
Dalej jedziemy już przez Trzciankę do Wałcza. Po drodze trafiamy na granice województw:
Za Wałczem trafiliśmy na miejscowość o jeszcze ciekawszej nazwie, a mianowicie:
Kilka kilometrów za Szwecją dopadł nas deszcz z gradem i musieliśmy to przeczekać w lesie. Niestety schronienie pod drzewami zbyt dużo nam nie dało, więc po 20 min ruszamy dalej. Po chwili docieramy do pierwszego celu naszej wyprawy czyli bazy głowic jądrowych niedaleko Brzeźnicy.
Więcej zdjęć z tych miejsc znajdziecie u Mateusza, ponieważ są to jego zainteresowania.
Następnie dojechaliśmy do Kłomina, gdzie zwiedziliśmy tamtejsze "Miasto Duchów"
Dalej kierujemy się już w kierunku Bornego Sulinowa. W międzyczasie złapał mnie mały kryzys więc zatrzymaliśmy się w pobliskim sklepiku żeby naładować akumulatory na końcówkę wycieczki. Po zjedzeniu 5 bułek, makreli w sosie pomidorowym i pasztetu wstąpiły we mnie nowe moce :) Gdy dojechaliśmy do naszego celu zatrzymaliśmy się w celu zwiedzenia tamtejszego cmentarza radzieckiego:
Czas nam się kończył, więc podeszliśmy to tamtejszej straży miejskiej, która próbowała złapać kogoś na fotoradar. Po konsultacji zdecydowaliśmy że zamiast do Piły, na pociąg pojedziemy do Szczecinka. Kiedy ruszyliśmy zbierało się na deszcz ale mieliśmy nadzieję że nas ominie. Niestety tak się nie stało. Do samego Szczecinka towarzyszyła nam ulewa. Gdy już dotarliśmy na dworzec zakupiliśmy bilety i poczekaliśmy na pociąg, który o dziwo, przyjechał punktualnie :) Wsiadając zajęliśmy przedział dla osób z większym bagażem. Były w nim 3 osoby ale dwie z nich po 10 minutach (nie wiadomo dlaczego :D ) opuściły nasz przedział i przeniosły się do innego wagonu :)
Wysiadając z pociągu szybko pożegnałem się z chłopakami, dziękując im za super wycieczkę. Pojechałem czym prędzej do domu, żeby po drodze trochę się ogrzać. Do domu wszedłem przemoczony i padnięty więc wziąłem tylko szybką kąpiel i od razy zasnąłem w ciepłym łóżeczku :)
Tak wyglądała cała trasa z jednym małym wyjątkiem. Zaczynałem nie z Głuchowa tylko Poznania. Ta mapka jest zrobiona przez Mateusza, a z czystego lenistwa nie chce mi się robić swojej :)
Podsumowując jestem bardzo zadowolony z całej wyprawy. Jedyny minus to to, że dość mocno przesiliłem sobie kolano. Jednak byłem pewien że tak się stanie, więc zbytnio się tym nie przejmowałem. Dziękuję chłopom za to, że zabrali mnie ze sobą i jednocześnie mam nadzieję, że nie byłem dla nich obciążeniem, ponieważ była to moja pierwsza długa trasa.
Wstałem około godziny 1:20, ponieważ wstępnie mieliśmy się spotkać o godzinie 2 na Plewiskach. Zrobiłem sobie bułki, ubrałem się i spakowałem na drogę :) Następnie dzwonie do Mateusza, żeby zapytać jak im idą przygotowania. Okazało się, że dopiero się budzą, więc ja postanowiłem sobie zrobić ciepłej herbatki i zjeść obfite śniadanie. Spojrzałem na zegarek i zobaczyłem godzinę 2:40. Zadzwoniłem więc do Pawła czy już udało się im wyjechać. Słyszałem tylko szum wiatru w słuchawce, czyli już są w drodze. Wyjechałem z domu o 2:50. Po drodze chciałem się zatrzymać w bankomacie, żeby potem już nie mieć problemu. Niestety okazał się nieczynny :(
Chwilę później dołączyłem już do ekipy i w składzie: Paweł, Mateusz, Tomasz, Mateusz, ja - rozpoczęliśmy trasę punktualnie o godzinie 3:00.
W dość gęstej mgle (przez którą niewiele widziałem w okularach) wjechaliśmy na drogę nr. 184 w kierunku Szamotuł. Tempo mieliśmy takie, żeby dobrze rozgrzać mięśnie przed długą trasą.
Pierwszy PitStop zrobiliśmy sobie przed bankomatem WBK, żebym mógł sobie wypłacić pieniądze. Niestety i ten był nieczynny :(
Oto pierwsze zdjęcie:
Założyłem kamizelkę odblaskową na plecak, żeby być lepiej widocznym dla ludzi, którzy chcą nasz wyprzedzić. Niestety przyniosło to odmienny skutek, a mianowicie stałem się obiektem drwin Pawła, który nazwał mnie "garbatym" :).
Następnie kierujemy się na Obrzycko, gdzie natrafiamy na miejscowość o bardzo ciekawej nazwie więc szybkie zdjęcie i jedziemy dalej. Oto ono:
Jedzie się bardzo dobrze ale zaczyna mnie boleć kolano. Miałem już z tym do czynienia we wcześniejszych wyprawach, więc byłem na to przygotowany. Po przejechaniu o połowy drogi do Czarnkowa kolejna przerwa przy jakimś jeszcze zamkniętym sklepie:
Dalej dojeżdżamy już do Czarnkowa, gdzie w końcu mogę wypłacić fundusze w działającym bankomacie. Dalej przerwa przy browarze czarnkowskim i oczywiście kilka fotek:
Dalej jedziemy już przez Trzciankę do Wałcza. Po drodze trafiamy na granice województw:
Za Wałczem trafiliśmy na miejscowość o jeszcze ciekawszej nazwie, a mianowicie:
Kilka kilometrów za Szwecją dopadł nas deszcz z gradem i musieliśmy to przeczekać w lesie. Niestety schronienie pod drzewami zbyt dużo nam nie dało, więc po 20 min ruszamy dalej. Po chwili docieramy do pierwszego celu naszej wyprawy czyli bazy głowic jądrowych niedaleko Brzeźnicy.
Więcej zdjęć z tych miejsc znajdziecie u Mateusza, ponieważ są to jego zainteresowania.
Następnie dojechaliśmy do Kłomina, gdzie zwiedziliśmy tamtejsze "Miasto Duchów"
Dalej kierujemy się już w kierunku Bornego Sulinowa. W międzyczasie złapał mnie mały kryzys więc zatrzymaliśmy się w pobliskim sklepiku żeby naładować akumulatory na końcówkę wycieczki. Po zjedzeniu 5 bułek, makreli w sosie pomidorowym i pasztetu wstąpiły we mnie nowe moce :) Gdy dojechaliśmy do naszego celu zatrzymaliśmy się w celu zwiedzenia tamtejszego cmentarza radzieckiego:
Czas nam się kończył, więc podeszliśmy to tamtejszej straży miejskiej, która próbowała złapać kogoś na fotoradar. Po konsultacji zdecydowaliśmy że zamiast do Piły, na pociąg pojedziemy do Szczecinka. Kiedy ruszyliśmy zbierało się na deszcz ale mieliśmy nadzieję że nas ominie. Niestety tak się nie stało. Do samego Szczecinka towarzyszyła nam ulewa. Gdy już dotarliśmy na dworzec zakupiliśmy bilety i poczekaliśmy na pociąg, który o dziwo, przyjechał punktualnie :) Wsiadając zajęliśmy przedział dla osób z większym bagażem. Były w nim 3 osoby ale dwie z nich po 10 minutach (nie wiadomo dlaczego :D ) opuściły nasz przedział i przeniosły się do innego wagonu :)
Wysiadając z pociągu szybko pożegnałem się z chłopakami, dziękując im za super wycieczkę. Pojechałem czym prędzej do domu, żeby po drodze trochę się ogrzać. Do domu wszedłem przemoczony i padnięty więc wziąłem tylko szybką kąpiel i od razy zasnąłem w ciepłym łóżeczku :)
Tak wyglądała cała trasa z jednym małym wyjątkiem. Zaczynałem nie z Głuchowa tylko Poznania. Ta mapka jest zrobiona przez Mateusza, a z czystego lenistwa nie chce mi się robić swojej :)
Podsumowując jestem bardzo zadowolony z całej wyprawy. Jedyny minus to to, że dość mocno przesiliłem sobie kolano. Jednak byłem pewien że tak się stanie, więc zbytnio się tym nie przejmowałem. Dziękuję chłopom za to, że zabrali mnie ze sobą i jednocześnie mam nadzieję, że nie byłem dla nich obciążeniem, ponieważ była to moja pierwsza długa trasa.